niedziela, 31 lipca 2011

"Albo feta proletariatu "

Mojemu mężowi zachciało się w jeden z bardziej słonecznych dni tego na s... Nie no... w małżeństwie to normalne, że może się czasem chcieć jednemu albo drugiemu, i nie o tym oczywiście post ma być. Zaznaczam tylko, bo jak zobaczyłam zdjęcia a na nich ubranie w którym chadzałam tamten cały dzień, wzięło mnie dziwowanie, że takie chucie mogłam wzbudzić.

Strój miał być znów z tych bardzo ekspresowych.
Do gnieciuch w ładnym zielonym kolorze, musiałam tylko "zapodać" dodatki żeby było mniej fartuchowa-to. Szeroki fioletowy pasek i w takim samym kolorze baletki (choć te buby to był chyba jednak błąd). Nawet zwis męski prosty choć w punkowym stylu założyłam.
I co gorsza nawet uzyskany efekt mnie zadowolił. Jednak na tych zdjęciach od razu mi się skojarzyło z jakimś pochodem pierwszomajowym lub wspomnianą w tytule fetą proletariatu (jak śpiewa Rodowicz, Maryla zresztą). Czy zaśpiewam następnym razem, myśląc o tym stroju "ale to już było i nie wróci więcej"...?














































Photos by me
"fartuch" - sh; pasek - Bon Prix; baletki - no name; krawat - Claire's; pierścionki H&M, kolczyki prezent; bransoletka z łańcuszkami - Bijou Brigitte, druga bransoletka - szafa

piątek, 29 lipca 2011

Dżins - ostatki

Jako, że ja już starszej daty jestem, to z ówczesnym młodzieżowym językiem jestem trochę na bakier i czasem się dziwię na to co usłyszę, bądź chociaż zapoznaję się z nowymi sformułowaniami.
I tak się dziś dowidziałam, że "mam randewu" jest używane, choć wydawało mi się, że to zwrot z czasów młodości mojego taty, bo on tak ciągle powtarzał.
Zapoznałam się ze sformułowaniem "jogging rowerowy" .
Natomiast na wieść, że ktoś ma imieniny, dziś nie sili się na jakieś życzenia, tylko krzyczy "O Boże!!" :)

Na szczęście na dżins się nigdy nie jest za starym, a ostał mi się jeszcze jeden strój. Ostatnio strasznie się rozpisałam więc dziś do rzeczy.























































Jednak nie umiem tak szybko skończyć. Żeby wyczerpać już temat denimu, teraz chwila o tej złej stronie. Jednocześnie z powyższym zestawieniem postanowiłam sprawdzić w obecnych warunkach co było nie tak z dżinsowymi "garniturami" z lat osiemdziesiątych. Nadaje się do tego znana już tunika ze wcześniejszych  postów. Do tego spodnie w tym samym kolorze jaki królował w tamtych latach. Fason owego ubranka chyba jednak bliżej lat 70tych niż rzeczonych, ale "lubi  się to co się ma" :) Jakoś nie mogłam się powstrzymać żeby nie dać kapki intensywnego koloru stąd butki i bluzka czerwona. Dla kontrastu do tych czerwieni seledynowy (nie wiem jak określić ten kolor) szalik na głowie.


Początek mógłby jeszcze ujść :


A dalej... Kurna faktycznie takie zestawienia to posłowały do tamtych lat. Teraz zdecydowanie głosuję na te wdzianko z tymi ciemnym dżinsem na dole co wcześniej wystąpiły. 




Ps. Zdjęcia dziś takie małe, bo nawet aparatowi się nie spodobało wdzianko i za późno odkryłam, że coś jest  nie halo. Chciałam jednak pokazać, by przestrzec innych jak się nie ubierać :)

czwartek, 28 lipca 2011

Zbiór myśli i cytatów


Najlepiej mi się myśli jak te przelewam na "papier". I będą obszerne cytaty z "punktów" i "reguł" na wypadek jak bym je kiedyś chciała znów przeczytać.

Znalazłam parę "przykazań" na temat "poszukiwania własnego stylu krok po kroku", a że to właśnie tutaj próbuje znaleźć postanowiłam się do nich ustosunkować:

1,2. Wybierz własny typ kolorystyczny i zacznij się ubierać w swoje kolory. Toż samo z makijażem

3. Zadbaj o włosy, wybierz kolor, długość i uczesanie - nie sugeruj się mogą, ale tym co jest dla ciebie najodpowiedniejsze. 

To na ten moment uważam za zrealizowane w 100%.

4. Ustal w jakim stylu będziesz się nosić: klasycznym, romantycznym, sportowym, naturalnym itp.

I tu to ja chyba nigdy sama ze sobą nie dojdę do porozumienia.

Kręci mnie styl rockowy. Rzeczy na luzie. Ale w dniu w którym tak jestem przyodziana, zobaczę świetnie ubraną babeczkę w sposób klasyczny i już chodzi mi po głowie, że może jednak jutro przywdziać tę "biurową" sukieneczkę i ubrać się grzecznie.

Na drugi dzień wskakuje w ten spokojniejszy strój ale przed wyjściem dorzucam choć może ten duży pierścionek, a kolczyki to chyba też by nie zaszkodziły itd...  bo jakoś tak mi łyso. Ok, to mi mówi, że jednak konserwatywna klasyka - w dosłownym tego słowa znaczeniu -  to nie do końca to co chcę nosić.

Przekonana o słuszności decyzji staram się ubierać luzacko. A tu bach. Trafiam na blog bastet i bagladyshop i ich stylizacje inspirowane afryką czy innymi dalszymi krainami. Rewelacja. Myślę, sobie. Matko to przecież ja!. Niby czemu mam taki zamiłowanie do wielkich kolczyków w uszach, uwielbiam nosić turbany i inne tego typu rzeczy na głowie.
Trzeba przetestować taki styl etno. Na pierwszą próbę mam też przecież sukienkę maxi, jak by wymarzoną do tego trendu, kolczyki etc. Wskakuje więc w to ubranko i co wychodzi...? Do ocenienia poniżej.



















Jednak czy ja aby potrafiłabym się wpisać w jeden styl i do końca życia go nosić. To co podziwiam u innych co wydaje się niedoścignionym ideałem, czy na prawdę chce to dogonić? Podziwiam ludzi co mają określony styl i mocno się go trzymają. Ja jednak odkrywam wszakże teraz uroki różnych przebieranek i chce korzystać z przywileju, że „kobieta zmienną jest...”

Chyba wiedzieli, że będzie mi trudno ustosunkować się do tego punku, bo są pytania pomocnicze.
Kim jestem? Jaka chciałabym być? Czego oczekuję od swojego wyglądu? Co chcę powiedzieć ludziom poprzez sposób dobierania ubrań?
Hmmm. Oczekuję wygody, luzu. Jednocześnie nie stricte sportowego uniformu, bo ma być przy okazji kobieco. Nie ma być to jednak kobiecość damy bo takową nie jestem. Look „na kociaka” też odpada....
Na pewno to co czuje w środku i chciałbym pokazać na zewnątrz, to to, że jestem wesołą, wyluzowaną kobietą (przy czym raz dziewczyną, bo ciągle młodo się czuje raz kobietą) lubiącą wyrazistość. Szukam wewnętrznej równowagi w życiu. Rano medytacja i sfera ducha, wieczorem wesołość, rozrywka, żeby coś się działo. Po środku szara codzienność w pracy biurowej. Da się to połączyć w jednym stroju?? Stroju może tak mieszając style, ale w jednym stylu chyba nie....

A może Wy znacie styl w którym jednako można bawić się, pracować i medytować? :)

Na tym miałam skończyć, ale dla porządku reszta punków (wybiórczo).

wtorek, 26 lipca 2011

Jogowo

Ciągle o tych ciuchach i ciuchach, a gdzie ta joga z tytułu bloga. No więc dziś zdradzę tajniki, co to dla mnie znaczy . Opowieść często bardzo szczegółowa  :)

Za nim ranne wstaną zorze... Za nim jeden ptak swym charkotem zakomunikuje, że świata i zbudzi resztę ptaszysk by poderwały się do lotu. Dziś to nawet za nim wakacyjna młodzież poszła spać, o 2.45 ja otworzyłam oczy i rozpoczęłam "obrządek". (Normalnie to jest w okolicach 4).

W pierwszych kroki.. nie kroki to za duże słowo,  człapię do łazienki by opluskać woda buzie i zmyć resztą snu. Potem od razu staję na macie i zaczynam rytuał.

Parasolka, szmaciana lalka, paw, motyl, ... Nie, to nie nazwy moich ulubionych zabawek, tak nazwano ASANY. W sumie robię ich dwanaście. Leciutkie, ogólnorozwojowe takie bardziej do pobudzenia organizmu, rozruszania kości i stawów,. Żadnego zakładania nóg na kark, stania na głowie etc. To zostawiam prawdziwym joginom. Ja nie mam jeszcze warunków, żeby to wykonać i lecę tak lajcikowo.

Teraz odchudzający oddech KAPALABHTAI. Co znaczy "jaśniejąca czaszka". Ja go nazwałam odchudzającym, ale prawdziwe działanie ma znacznie szersze:
- oczyszcza płuca, drogi oddechowe, oraz zatoki (nosowe, boczne, czołowe);
- przynosi ulgę przy przeziębieniu;
- sprzyja zachowaniu trzeźwego umysłu;
- usprawnia funkcjonowanie wątroby, śledziony i trzustki;
- wpływa korzystnie na trawienie;
- wzmacnia klatkę piersiową i brzuch;
- wzmacnia system nerwowy.
Kapalabhati dodaje dużo energii, dlatego wykonuje się ją szczególnie, kiedy jesteśmy przemęczeni, albo przy dużym stresie i zmęczeniu psychicznym.
Jak by ktoś chciał wypróbować, oto sposób wykonania:
1. Siad skrzyżny lub na krześle, ważne, żeby plecy były wyprostowane
2. Głęboki wdech wypychając brzuch do przodu. Zaczerpnąć tyle powietrza ile się da.
3. Wciągnąć gwałtownie brzuch by powietrze zostało wypchane przez nos. Powinno się odczuć jak by uderzenie w żołądek.
4. Wdech i wydech nie może trwać dłużej niż 1,5 sekundy. Należy je wykoniwać energicznie i dość głośno.
5. Oddech powtarzamy (pkt. 2 i 3)  myślę, że na początek po 10-20 razy w dwóch rundach. Z czasem zwiększamy sobie dawkę.

Następne są w kolejności:

specjalne PRANAYAMY
odmiana w/w BHASTRIKA
i praktyka domowa SUDARSHAN KRIYA
Co te tajemne zwroty znaczą nie będę wyjawiać. Generalnie są to odmiany oddechowe. Ale żeby je pozanć  trzeba skończyć specjalny kurs "Sztuka oddechu". Ja ani tego bym tak dobrze nie oddała i było by wyrwane z kontekstu, parodniowych pięknych kursów. 

Na koniec jest 20 minut MEDYTACJI. ( medytuję jeszcze potem raz w ciągu dnia).

Potem orzeźwiający prysznic i pożywne śniadanko i o 7.00 jestem już w pracy.

Oczywiście nie zawsze jest tak kolorowo. Czasem człowiek zaśpi wtedy robię tylko to na co mi czas pozwala, staram się jak najwięcej. Absolutne minimum to  KAPALABHTAI i BHASTRIKA.  


Zobrazuję ten post tak:

Ja w tych chwilach oderwania ze światem. "Nie ubrana", bez makijażu. Biała dupatta, służy jako stała, określenie, że teraz będę medytować, coś nieodłącznie z tym związanego, a nie jako ozdoba.










































Z powodu gabarytów mieszkania, szafę mam w "gabinecie" a w szafie ten kącik. Tak jak w życiu mocno to się wszystko miksuje.



A na koniec, chciałam donieść, że dziś mam jedno z ulubionych ostatnio zestawień kolorów lakierów, tzn. żółtych paznokci i u rąk i czarnych u nóg.




poniedziałek, 25 lipca 2011

Przeczytane, zobaczone.

W ramach relaksu w weekend zrobiłam sobie zaległą prasówkę i chciałabym się z wami podzielić pewnym cytatem. 
""Im mniejszy jest twój rozmiar, tym większy apartament""
Sądzicie, że jak schudnę będę miała większy apartament ;) 
No dobra, to zadnie wyrwane z kontekstu, nie o to chodziło, ale nie mogłam się powstrzymać. Dalej po tym zdaniu było ... "mówi się o paniach z bogatej dzielnicy Upper East Side w Nowym Jorku." Artykuł był o tym, że moda nigdy nie zrezygnuje z rozmiaru 0. 
Jeszcze jedno zdanie wyrwane z kontekstu, występujące przed tym powyżej.
" Ludzie zamożni i wykształceni są szczupli, bo lepiej się odżywiają, stać ich na jarzyny i owoce, uprawiają sport. Biedni są grubi, bo jadają byle co."
Jak przeczytałam postanowiłam się odchudzać (żartuję).


I jeszcze jeden cytataciki. Ten z innego artykułu. 
"Nie trendy, nie must have sezonu, nie naśladowani celebrytów. Dziś liczy się styl. A w nim: naturalność, dostosowanie ubrania do wieku i sylwetki. Tendencje są tylko wytyczna, ale wyglądać jak manekin na wystawie Zary to obciach. Mieć na sobie to, co najdroższe i  najnowsze, świadczy o braku indywidualności. , (...). "" Prawidziwie stylowi ludzie wyglądają, jakby ubrali się całkowicie bez wysiłku"" (...). To nie przypadek, że bestsellerami XXI wieku są dżinsy, T-shirty, trampki, bluza dresowa, puchowa kurtka. (...) Moda uległa hybrydyzacji." (tzn miksujemy style).
Jak manekin na wystawie Zary nie będę wyglądać, bo tam nie ma moich rozmiarów :P.
Najnowszego i najdroższego też nie, bo mnie nie stać - na coś przydaje się brak pieniędzy ;)
Uwielbiam, dżinsy, trampki i T-shirty - wiadomość rewelacyjna :)
Zdecydowanie tendencje są tylko wytyczną dla mnie bo nigdy nie skompletuję stroju takiego stricte (jw. w przypadku Zary).
"Hybrydować" lubię.
Ogólnie jestem na dobrej drodze hihi
A tak poważnie, bardzo dobry artykuł. Polecam.






Pozostając w sferze cytatów. To teraz taki fotograficzny o "wyznaczaniu trendów".
Na wspomnianym kiedyś portalu zamieszczono rzucik: "H&M Divided - srebro i złoto"
W takie spodnie nie wlezę i nie zastanawiam się czy bym chciała


 Te tym bardziej nie dla mnie

Ale bardzo mi się spodobała sama idea połączenia srebra i złota jak na tych butkach.

Potem błyszcząco, srebrnie i pozłacanie było w artykule o kolecji Zary dla przkładu

I na koniec najlepsze. Zawsze podziwiałam buty Louboutin. Wizualnie te niebotyczne obcasy zachwycają mnie. Nie wyobrażam sobie jednak chodzić w tym bez uszczerbku na zdrowiu w postacie seplenienia, przez wybite zęby. Chyba nawet ustać bym w tym nie umiałam . 
A tu proszę... w  kolekcji na jesień 2011 znalazłam coś dla siebie :) i nota bene wiąże się to z błyskami powyżej!! 






P.S. Cytaty pochodzą lipcowego Twojego Stylu. Pierwszy z artykułu  "Czterdziestka? Nie prowadzimy", drugi "I co z ta modą". Oba autorstwa Joanny Bojańczyk

niedziela, 24 lipca 2011

Wyblakłam

Zapomniałam o kolorze. Może przez tę pogodę na dworze... Nie to, żebym całkiem, tylko na chwilę. Materiał tego ubranka cechuje nie tylko bezbarwność beżu ale także jego "szlachetność". Niewątpliwie sprawdza się w lato w kwestii termicznej, jednak po jednej przejażdżce samochodem wygląda gnieciuchowato. No nic teraz modne takie nieuprasowane, więc zawsze można mówić, że to specjalnie. Wdzianko to ma jeszcze jedną niewątpliwą zaletę. Jest z gatunku ubrań ekspresowych. Nie trzeba się martwić, co do czego. Zakładam se taką sukieneczkę, leginsy (a można nawet bez żeby było szybciej jak kto woli) i w minutę jestem gotowa do wyjścia.
Tak było przed tą wyprawą samochodem.

A w samochodzie... - za nim dojedzie się na miejsce. 

... widać oczywiście kierowcę ...



... który to w trakcie jazdy ocenia manikiur. Ostatnio tak zmieniałam te kolory, wszędzie łącznie z paznokciami, że zapomniałam o sztandarowej barwie letniej, którą zawsze wyciągam tą porą, a mianowicie białej. 


Ukradkiem też, można zerknąć i ocenić, można i pedikiur. O kurka wodna. A skąd tam się wziął żółty??!! Popsuł całą bezbarwność reszty....


Na postoju jednak się okazuje, że przynajmniej torebka do pedikiuru pasuje :)








































I na koniec, stonowane barwy ubioru, wymogły na tle jednak trochę koloru....











































"Szmizerka", torba, chustka - allegro, buty - sh, pierścionki - H&M, zegarek, kolczyki - szafa,  legginsy - Bon Prix

piątek, 22 lipca 2011

Z niedowierzaniem...


Z pewnym niedowilżaniem czytałam w komentarzu, że ktoś mnie nominował do tego:



Jak się ładnych parę razy uszczypnęłam i upewniłam, że to prawda, to chcę bardzo, bardzo, bardzo podziękować sprawczynią: 
Zaskoczenie ogromne ale jest mi niezmiernie miło.  

Jako laik zaczęłam od pilnego przestudiowania zasad:
Zasady zabawy:
Podziękuj i napisz link blogera, który przyznał wam tę nagrodę, (zrobione, jeszcze raz dziękuję :) )
Skopiuj i wklej logo na swoim blogu, (done)
Nominuj 16 innych cudownych blogerów (nie można nominować blogera, który wam przyznał nagrodę),
Napisz o sobie 7 rzeczy,
Napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji

A co tu piać o sobie i to jeszcze w siedmiu punkach...??!! Spróbuje:

1. W dawnym dowodzie miałam wpisane mężatka ( tzn. mąż dalej jest na stanie tylko dowody zmienili), ale jestem ciągle Panną ... zodiakalną, choć mentalnie nierzadko też.

2. W szkole podstawowej trenowałam koszykówkę. Jednak pyszne jedzonka zwyciężyły i teraz ciągle mi pod górkę jeżeli chodzi o jakiś konkretniejszy sport. Pod górkę to chyba jednak mało powiedziane, czuję jak by sport był  wręcz z innej planety.

3. Nie jestem oryginalna jeżeli chodzi o letni wypoczynek. Uwielbiam przesypujący się morski piasek między palcami, szum fal i prażenie plackiem na słoneczku.

4. Bardzo lubię czytać. Chodzić z przyjaciółką do kina. A jak już jakaś adaptacja przeczytanej książki w 3D to już pełnia szczęścia.

5. Bardzo lubię zwierzęta. W domu kiedyś były koty, czasem nawet hurtowo. Ale odkąd jeden rzucał się na mnie, bo mu nadmuchałam w nos, straciłam do nich zamiłowanie a wręcz zaczęłam się bać. I potem to już były same psy. Niestety z mężem w tej kwestii nie mogłam dojść do porozumienia, i obecnie pieski są tylko u mamy. 

6. 1,5 roku temu przestałam używać alkohol w jakiejkolwiek postaci. Ze złych nałogów (poza jedzeniem) zostało mi jeszcze niestety palenie.

7. A najnowsze moje hobby znacie tzn. ten blog i wszystko z nim związane, od ubrań, przez robienie zdjęć, skracanie ich po opisywanie. Tutaj też ujawniłam jako zamiłowanie, obserwację ludków w ich codziennym biegu z uwzględnieniem ubioru jaki na tę okoliczność wybierają.

Nominacje (szkoda, że nie można mianować bloggera, od którego otrzymałam nagrodę, bo obie Panie by się tu znalazły).








czwartek, 21 lipca 2011

Dżins vol. 2 wariacja

Poprzednie ubranko. Zmiana dodatków. I z wersji luźnej mamy troszkę oficjalną. Taki był przy najmniej zamiar. Jak wyszło, oceńcie same.





środa, 20 lipca 2011

Dżins vol. 2 - weekendowo

Dałam tytuł weekendowo, ale na zakupy i na kupę innych okazji też bym to włożyła.
Dziś bez zbędnego rozpisywania, bo szykuje inny, ino słowny post, więc chwila wytchnienia ;)




Tego dnia był też nowy, eksperymentalny makijażyk. Było już żółto, to teraz wzorem papugi, do żółci dodałam różne zielenie, brąz na przygaszenie i w ogóle. I taki kolaż wypadało strzelić, by się z Wami nim podzielić :) :




spodnie, tunika - Kaphhal, chustka - szafa; torba - allegro; pierścionek  H&M; buty - no name, cienie - Inglot


wtorek, 19 lipca 2011

o Gucci'm

Robię ukłon w stronę wielkiej mody :)



Jak zobaczyłam te fotki na jednym z portali do którego zaglądam, pierwszy raz w życiu pożałowałam, że nie mam rozmiaru zero i stu milionów dolarów na koncie. Kupiłaby wtedy wszystkie gotowe zestawy z prezentowych poniżej. Zapomniałam dodać, że to kolekcja na jesień 2011.

Nie przepadałam za monochromatycznymi zestawami ale w tym kolorze i tymi elementami mnie urzekł.

Tutaj podoba mi się wszystko. Od połączenia brązu i szarości (już wiem w jakich kolorach będę chodzić jesienią ;)) przez rzut futerka po kapelusz. Mmmm

Podobny golf do poniższego posiadam, spodnie w fasonie do mojej figury, czyżbym i ja mogła ubrać się ale Gucci ;)


A teraz fotka o której wspomniałam wieki temu (przed urlopem), że mnie zainspirowała do letniej stylizacji. 

niedziela, 17 lipca 2011

'20

Jak założyłam sauté tę wczorajszą tunikę, to od razu skojarzyło mi się z latami dwudziestymi. Dodałam odpowiednie rekwizyty, i voilà ... !! Proszę teraz o jakąś imprezę tematyczną i idę potańczyć Charleston'a ;-)







Na ostatnim najlepiej widać, że jest charakterystyczny pieprzyk, futrzak, przepaska i cygaretka. Na końcu mam na prawdę papierosa ale jakoś nie można się dopatrzyć tego, więc uwierzcie na słowo :)

sobota, 16 lipca 2011

A może limonkowy wystrój?...

Pamiętacie to zdanie z reklamy? Właśnie ona zainspirowała mnie do stworzenia tego zestawu.
W roi głównej, przedmioty z fotki z przed urlopu.
Czyli znów kolorowo. Polubiłam kolory, po latach oglądania tylko czarnych rzeczy w sklepach (choć dalej i tak na 100 ubrań 90 są w smutnych barwach). Fioletowa tunika faktycznie fajnie się komponuje kolorystycznie z odcieniem spodni i rzut pomarańczu też wyszedł dobrze.
Takie se ubranko do biegania w ciepłotę i na co dzień. 










Tutaj znów "najnowszy trend" ;) pomalowania paznokcie we wszystkich występujących kolorach w stroju :)



kolczyki, koraliki - kiosk ruchu; lakier - Viper  i Inglot; spodnie allegro; filetowa tunika - George; buty - "zabytek" z szafy ;); wisiorek - H&M