Jedna "okoliczność przyrody" i nagle życie staje okoniem. Wszystko nagle staje się nie ważne.
(teraz pojawi się trochę z drugiego członu z nazwy bloga czyli trochę joga).
Oddawałam się właśnie jodze w sposób relaksacyjny. Po oddechach, medytacji pozycja "trupa". No i wychodziło mi całkiem nieźle. I tylko laik stwierdzi, że to prosta sprawa udawać trupa. Ja która się w tym ćwiczę i ciągle daleka jestem od ideału tym razem napotkałam jeszcze większa przeszkodę: dyskomfort w okolicach kręgosłupowo-lędźwiowych.
Baa, najgorsze, że ten dyskomfort na drugi dzień przekształcił się w bardzo poważne niedomaganie tej części ciała. Nieznośny ból coraz bardziej wyginał moją powłokę w precelek. Nawet "nie wiedzieć czemu" nawodniał oczy. Przeszywające bodźce przy każdej próbie pozycji wydawały się rzeczą nie do przeżycia.
O dziwo przeżyłam. W tamtym jednak momencie nic kompletnie nic nie miało znaczenia.
Ubranie? Jaki ubranie, po co się ubierać, piżama jest przecież świetna, w dojściu do toalety - choć nie wiem ile by ono trwało.
Praca? Jaka praca? Ja w ogóle pracuje? Nie mogłam sobie przypomnieć.
Kalendarz przestał istnieć i nawet czas zdziwaczał. Każdy chwila bólu wydawała się, że trwa wieki.
Patrząc na to z innej strony. Ból tak bardzo osadził mnie w moim cieli i w chwili obecnej, że nauczycieli jogowi byli by dumni z takiego obrotu sprawy. Ja jednak podziękuję i aż takich lekcji nie pragnę. Wolę jednak tradycyjną drogę poszukiwania przez pozycję "trupa" (choć przez jakiś czas będę na nią mocno uważać).
Dziś wróciłam do pozycji pionowej bliższej naturze ludzkiej. Ból pozostał tylko lekki w postaci zakwasów w mięśniach, które dźwigały nienaturalną pozycję. Znów wróciły natrętne myśli. Po woli wracam do utartych ścieżek dysfunkcji umysłowych. Znów są plany. Znów jest problem w co się ubrać do pracy.
Ponownie odzywają się żądze posiadania. Takim właśnie uczuciem darzę tę sukienkę:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za wizytę, cenne uwagi i wszelakie opinie. Pozdrawiam :)