niedziela, 19 czerwca 2011

O przygodzie ze stylistką.

Ponieważ ponownie padło pytanie, jak to było z tą stylistką, to w końcu mnie zmobilizowało do niniejszego postu.

Zbliżała się wiosna i czułam, że nieuchronnie zbliża się czas zmiany garderoby na lżejszą. A tu okazuje się, że pomimo pękającej w szwach szafy je nie mam w co się ubrać (jak każda z nas zresztą). Parę razy otworzyłam i zamknęłam szafę i stwierdziłam "jakoś to będzie". Zignorowałam te pierwsze symptomy wypalenia.

Za jakiś czas, że trafiłam na sesję do Olivi jako puszysta akceptująca siebie. Tam stylistki mnie ubrały. Jakoś nie byłam przekonana do ich rezultatów (ale to już inna opowieść) a czesząca mnie dziewczyna zasugerowała delikatnie, że powinnam iść do fryzjera, bo obecny kolor nie współgra z moim typem kolorystycznym. No i bach! Jak typ kolorystyczny? Co z moimi włosami jest nie tak? Masa pytań. Wertowanie internetu w poszukiwaniu odpowiedzi tylko pogorszyło stan mojej niewiedzy. To wszystko podziałało na mnie jak płachta na byka. Zmieniłam poszukiwane hasła w Goole. Teraz brzmiało: Stylistka w Warszawie.
Rozważałam dwie Panie i w końcu do jednej napisałam maila, z pytaniem czy taką grubą babą też się zajmie. Odpisała bardzo miło. Na żywo też była równie sympatyczna.

Umówiłam się na wizytę na której miałam zostać poddana analizie kolorystycznej i analizie sylwetki. Znaczniej później powiedziała mi,  że jak weszłam do studia, to pierwsze co było widać to moje włosy i fakt jak do mnie nie pasują i że powinnam je "oddać" jakiejś starej babie.

Na początku wypełniłam ankietę, jakie kolory lubię, czy dużo czy mało dodatków i masę innych co miały określić moje preferencje.

Potem była analiza kolorystyczna. Różne chusty lądowały przy mojej twarzy. To jest ok, to do innego typu urody dla porównania. Wszystko mi się z miksowało, nie widziałam aż takich różnic o których ona mówiła, ale już przy najmniej jedno wiedziałam: jestem LATO (fajnie to moje ulubiona pora roku ;))

Analiza sylwetki. Było prawie jak u Goka :) Stałam przed lustrem w legginsach i obcisłym podkoszulku i słuchałam jaką to jestem gruszką. Jak rzeczy w których przyszlam lub przyniosłam (trzeba było zabrać ze sobą parę ulubionych ciuchów) podkreślają te mankamenty, poszerzając biodra etc.

Wyszłam z totalnym mętlikiem w głowie, jednak uśmiechnięta od ucha to ucha, bo już samo spotkanie było super przygodą.

Po jakimś czasie to co usłyszałam, w pigułce wylądowało na moim mailu. Spokojniej mogłam poczytać jakież to kolory nosić by współgrały z moim licem.

W następnej kolejności Marta (rzeczona stylistka) nawiedziła progi mojego skromnego domu. Zawartość szafy wylądowała na podłodze w pokoju. Zresztą nie wiem jakim systemem ja te ciuchy pomieściłam w szafie, bo w pokoju jakoś kompletnie mi się nie udało i przynosiłam je partiami. Marta brała każdą rzecz do ręki, i te nie nadające się, od razu wrzucała na kupkę pt. do wywalenia. Niektóre wkładałam i dopiero trafiały na ten stos. Niektóre zostały z instrukcją co i jak. Jak podliczyłam wywaliłam ponad 100 ciuchów. W tym np moją ulubiony pomarańczowy top, bo orange kompletnie odpada w moim przypadku tak samo jak złoto. Nota bene właśnie w piątek nabyłam naszyjnik łączący oba kolory i wróci on do mojego ubrania ale już jako dodatek nie kolor główny. Ucieszył mnie fakt, że "bez przesady" jak trochę ciepłego koloru się pojawi". Już kombinuję jak nagiąć ta zasadę i wsadzić więcej pomarańczu ;)

Jako, że sporo ciuchów odpadło w przedbiegach, cala wizyta trwała tylko niecałe 3 godziny. W trakcie  Marta nawet pstryknęła parę fotek, tak ku pamięci. Robocze te zdjęcia, ale wrzucę dla ilustracji. W tle widać część rozgardiaszu panującego w pokoju.

Powyższa sukienka jest kwintesencją w czym powinnam chodzić. Kolor, fason. Pokazała mi ją w mailu na jakiejś zagranicznej stronce, potem okazało się, że znalazłam ją na allegro i tak o to mam jeden wzorcowy ciuch.





Na koniec zostałam umówiona na wizytę z fryzjerem współpracującym. Pod czujnym okiem Marty został wybrany kolor włosów. Za pierwszym razem ze wzgląd na posiadany wówczas żółty blond nie może było uzyskać docelowego odcienia, jednak już zmiana była. Najbardziej urzeczona jednak byłam obcięciem.   Jako że, mam kręcone z tendencja do puszenia, każda inna fryzura wymagała ode mnie masę nakładu oczywiście jeżeli chciałam żeby jako tako wyglądałam. Z tą mam spokój. Robię na prawdę nie wiele. Nawet jak nic nie robię, prosto po ścięciu nie kręcą się, i po odżywce nawet tak bardzo nie puszą.
Pierwsze efekty, czyli tę fotkę widzicie w poście krok w tył , na gorąco zrobiono mi na miejscu, bo miała to być metamorfoza udokumentowana w całości, jednak potem Martę zawaliło pracą i na tym się skończyło, ale ta miła pamiątka pozostała. Teraz jak same widzicie, dawno u tego cudotwórcy nie byłam i trochę zarosłam ale i tak ciągle fryzura się trzyma i ciągle nie wiele roboty.

Obecnie jest tak. Nie bardzo się stosuję do tych rad (jak widać zresztą), ale jak już oglądam gotowe fotki wiem co jest nie tak. Wiem, że z czasem przekonam się co dla mnie dobre, na razie pochłonęła mnie zabawa w przebieranki i chcę wykorzystywać wszystkie pomysły nie tylko te dedykowane dla mnie. Zresztą podobano na błędach człowiek najlepiej się uczy, więc mam zamiar popełniać je dalej. Z tych co wyciągnę wnioski to dobrze, a z tych co nie, należy uznać, że je po porostu ignoruję i z premedytacją podkreślam co nie mogę. Moda w końcu jest dla mnie nie ja dla mody. Zawsze się znajdzie ktoś komu się to nie spodoba nawet jak było by zgodnie z każdymi trendami, dopasowane do sylwetki w idealnych kolorach. Ja  próbuję tylko udokumentować moje zmagania z ciuchami i próby ubrania grubej baby :)

Aha. Jeszcze najważniejsze, aktualny cennik ww stylistki:

  • analiza kolorystyczna z nauką makijażu „W 5 MINUT”400 PLN
    (z opisem)
  • analiza kolorystyczna300 PLN
    (z opisem)
  • analiza sylwetki200 PLN
    (z opisem)
  • przegląd szafy100 PLN/ 1 godzina, 80PLN/każda następna
  • zakupy150 PLN/pierwsza godzina, 100 PLN/każda następna
  • spotkanie konsultacyjne59 PLN
  • makijażod 100 do 250 PLN
  • makijaż instruktażowy ze skryptem199 PLN
  • karnet kolorystyczny50 PLN




    Ps. Z ostatniej chwili. Po tym poście dostałam maila od Marty (opisanej wyżej stylistki) z wiadomością,: "jeśli Panie z Twojego bloga chcą do mnie przyjść (...) będą mogły skorzystać z usług po cenach prawie gruperowych czyli pakiet analiza kolorystyczna plus analiza sylwetki za 169 zł :)" Są pewne warunki, szczegóły na miala.

5 komentarzy:

  1. Czytam, czytam i myślę sobie "ale fajnie" :) Normalnie jak u Trinny i Susannah :) Myślę, że oprócz tego, że słowa stylistki były na początku szokujące to miałaś niezłą zabawę. Nawet Ci z chustami dopasowywali kolory, fajnie. Która kobietka o tym nie marzy? :) Mam rozumieć, że jak do niej przyszłaś do miałaś blond włosy, a stylistka Ci zaproponowała Twój obecny? Czy fryzjer był wliczony w to wszystko, czy musiałaś extra zapłacić? I naprawdę wyrzuciłaś te wszystkie ubrania? :) I najważniejsze pytanie: jak przekonałaś męża byś mogła wydać tyle na stylistkę? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No fajnie było, faktycznie niezła zabawa :)

    Tak byłam u niej z takimi włosami jak widać na zdjęciach i ona stwierdziła, że powinnam mieć zimny kolor na głowie. Wizyta u fryzjera nie zależna od stylizacji, płacona normalnie jak u fryzjera. I tak musiałam się do niego wybrać a wolałam sprawdzonego, poleconego przez Nią.

    Ubrania niestety wyrzuciłam,oddałam tudzież sprzedałam. Teraz niektórych żałuje, bo widzę, że w inny sposób mogłam je wykorzystać. No ale stało się i nie ma co płakać na rozlanym mlekiem. Miałam przy najmniej luzy w szafie. Miłe to uczucie, że nie zalegają stosy, nie trzeba przewalać, żeby coś znaleźć i że wszystko możesz założyć. Oczywiście posiadanie tej garstki ubrań nie gwarantuje, że będzie dobrze jak je założysz, ale już inny komfort.

    Mąż o pierwszej wizycie gdzie były analizy nie miał pojęcia. Mały sekret ;) Wizyta u fryzjera to normalka. Jedynie nie mogłam ukryć, przybycia Stylistki do domu :). Poinformowałam go, że przychodzi koleżanka (to tylko małe odstępstwo od prawy, bo przecież się poznałyśmy już wcześniej :)) i będziemy przetrząsać moją szafę, bo potrzebuje obiektywnego spojrzenia na moją garderobę, bo jak sama się biorę za porządki to szkoda mi wyrzucić cokolwiek. Nie miał zastrzeżeń. Poza tym tej kwoty nie wydawałam na raz. Przeciągnęły się w czasie te spotkania, nie były dzień po dniu. Wtedy też był promocyjny ciennik i kosztowało mnie to trochę mniej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę Ci powiedzieć, że w tej granatowej sukience jest fenomenalnie! Pierwsza klasa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, dzien ze stylista - super sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. żeby to wszystko taniej kosztowało sama bym się skusiła na taką przygodę :) sukienka super :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wizytę, cenne uwagi i wszelakie opinie. Pozdrawiam :)