wtorek, 7 czerwca 2011

Ja a blog.

Za nim zacznę narzekać, to śpieszę donieść wszystkim masywnym Panią, które jeszcze nie mają kostiumu (bądź ciągle ich za mało) na lato, że w Lidlu takowe się pojawiły. Prawie za bezcen 34,99 zł.. Haneczka nabyła sobie taki drogą kupna. Ona zadowolona i jest świetnie.
Wczoraj była nawet próba generalna na basenie. Cycki nie pływały przodem poza wdziankiem. Idealnie leży. Nic dodać nic ująć.
Nota bene super sprawa z tym basenem. Zapomniałam już jak to fajnie może być. Fakt, że w zawodach pływackich startować w żadnym wypadku nie powinnam zarówno z powodu braku umiejętności jak i kondycji, jednak popluskać się to pierwszorzędne zjawisko. Tym bardziej, że chociaż tutaj gruby ma łatwiej, bo nie musi nic robić, żeby się utrzymać na wodzie i zażyć rekraacji :):)







Teraz odnośnie tematu. Czuję się jak ptaszek w klatce, który widzi dookoła ten wielki świat mody. Czasem próbuje wyfrunąc troszkę, ale szybko wraca z podciętymi skrzydłami. Opada z sił, by za jakiś czas dokonać kolejnego zrywu.

W tytule bloga wpisałam Ubrania bo słowo Moda jest zbyt górnolote w moim przypadku. Mądra stylistka udzieliła mi masę rad ale kto by to spamiętał i o zgrozo jeszcze umiał zastosować. Sledzę rózne stronki. Podobają mi się ludzie tam, ale jak wiadom nie wszystkim to samo pasuje. 

Tak patrzę na wpisy znamienitych towarzyszek blogowiska i jak we wszystkim jestem zacowofana. Ona zaczynały i 4 lata temu. Ten typ jednak tam ma. Na Facebooka też weszłam nie dawno i nie odkryłam jeszcze jego tajników. Choć z drugiej strony patrząc fotki tego typu strzelam sobie od dawna, tyle, że nie ujrzały one światła dziennego. 

Porywam się chyba z "motyką na księżyc". Przeciętną szafiarkę ogranicza raczej tylko wyobraźnia - mnie wszystko. Znalezienie ciuchu w Polsce w miom rozmiarze jest bardzo trudnym zadaniem. Są piękne blogi większych Pań obcojęzyczne, a i często te w naszej ojczystej mowie okazują się, że właścicielki mieszkają za granicą. I tutaj też rozmiar większy to jednak nie tak "byczy" jak mój. Terminologia i wyczucie mody, też jeszcze nie należą do moich największych atutów. Mam tez problem, że utarłam jakiś schemat swego wizerunku i dopiero jak go osiągnę wydaje mi się, że jest dobrze, co w oczach innych może uchodzić za nudę. Niby się mówi, że trzeba mieć jakąś bazę i szaleć z dodatkami... (a dodatki to uwielbiam, przynajmniej tutaj mam pole do popisu).
Często się też biję z myślami, wybierając ciuchy, czy zaszaleć, czy działać zachowawczo. Zazwyczaj pada na to drugie, bo jednak cenie wygodę. Nie do końca rozumiem powiedzenie "chcesz być piękna to cierp". No może czasem rozumiem, ale do masochistów nie należę i staram się tego unikać.

Podogno jednak na błędach człowiek się uczy więc potraktuje to jako pamiętnik i zobaczę co z tego wyjdzie. Może z perspektywy czasu coś sie zmieni w moim postrzeganiu tego świata. Może za jakiś czas wyciągnę wnioski, dostrzegę błędy. A może utwierdzę się w nich. Sama jestem ciekawa jak się to potoczy. Na razie bawię się dalej.

Jednocześnie bardzo dziękuję za wszystkie odwiedziny i pozdrawiam :)





4 komentarze:

  1. Ciekawe są te stroje kąpielowe. Muszę zobaczyć, czy u nas ich jakoś w najbliższym czasie nie będzie. Pamiętam, że swój kupiłam na allegro za jakieś 20 zł :) Był czarny i zakrywał wszystko, co trzeba :) Ale te mi się bardziej podobają i faktycznie, nie są drogie.

    Mój blog prowadzę już ponad 2 lata. W Niemczech mieszkam od pół roku i powiem Ci, że tu wcale nie mam łatwiej. Brakuje mi F&F (z Tesco - zresztą widzę, że chyba sama lubisz ich ubrania) oraz Kappahl. Aż się dziwię, że ta firma ogranicza się tylko do Szwecji i Polski.
    Gdy będziesz miał chwilę czasu, skorzystaj z mojego archiwum na blogu i zobacz jak latem się ubierałam. Czytam na wielu tych zagranicznych blogach, że kobieta nie ubierze tego, czy tamtego bo ma grube ramiona, a to podkreśla itp. Obejrzałam kilka programów jak się takie grubsze osoby powinny ubierać, ba! nawet mam kilka książek. Ale dochodzę do wniosku, że jak będziemy sztywno wobec tego postępować to będziemy chodzić w trzech ubraniach na krzyż. Wydaje mi się, że warto zaszaleć. Zaszalej, wyjdź na ulice i zobacz jak się czujesz. Ja parę razy tak zrobiłam. Dzięki temu dowiedziałam się w czym się czuję lepiej, a w czym do kitu. Inaczej się nie dowiesz.
    I masz rację, z polskimi blogami jest kiepsko. Z tych, co cenię to raczej nie jest XL (Czerwony pazur). Reszta albo zaprzestała blogi albo kupuje w ciucholandach seryjnie każde ubranie, które na nie wchodzi i losowo zestawiają z resztą. To też jest niedobre, jak człowiek wchodzi w taki sposób kupowania ubrań "jest mój rozmiar to biorę" i nie patrzy jak w tym wygląda. Podoba mi się Twój blog, bo widzę, że się starasz, że naprawdę wkładasz serce w te ubrania. I to jest naprawdę rzadkie wśród blogów :) Może to głupio zabrzmi, ale jestem dumna, że jest więcej takich kobietek o większym rozmiarze, które nie chowają się w workowatych, nudnych ciuchach :) Bardzo polubiłam Twojego bloga i codziennie czekam na nowe posty :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie oglądam w miarę na bieżąca Twój blog, ale sięgnę tak jak piszesz do archiwów :)
    Sądziłam, że poza granicami polski jest łatwiej w ciuch, może Niemcy jeszcze się nie zaliczają do tego grona.
    Zgadzam się z Tobą, że trzymanie się sztywno reguł jest bez sensu. Jednak poleganie tylko i wyłącznie na wygodzie czasem też zawodzi, bo z czasem wyszło by pewni, że tylko dres i trampki są na prawdę wygodne ;), ale jak pisałam jest to ważny wyznacznik.
    "Czerwonego pazura" też podziwiam :)
    Do ciucholandów jakoś nie lubię chodzić, choć na pewno można by tam upolować jakiś ciuch, a jak ktoś ma zdolności manualne to nawet taki, co w efekcie będzie niepowtarzalną perełką. Mnie jednak nie dane takie talenty.
    Dziękuję bardzo za miłe słowa. Mogę się odwdzięczyć, tym samym, że czekam również na Twoje wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To miłe, dziękuję.
    Ja nigdy nie zakładałam rzeczy, w którym mi niewygodnie. Dlatego rzadkością na moim blogu są jakiekolwiek wysokie obcasy na przykład :) Zakładałam fasony, które były dla mnie wygodne ale np. kolorowe lub bardziej eleganckie. Nie wiem, co dla Ciebie jest niewygodne, ale dla mnie wspomniane wyżej obcasy albo przyciasne ubranie. Są też ubrania, w których nie czuję się dobrze (a ogólnie są wygodne). Mam na myśli takie, które eksponują zbyt dużo. Mam taki sweter na guziki, który podczas chodzenia "idzie" do tyłu. Tzn jego boki mam na plecach. Nie jest za mały, jest dziwnie uszyty. Dla mnie obecnie najwygodniejszym zestawem są legginsy, spódnica i balerinki. Albo sukienka. Najbardziej nie lubię spodni.
    Co do ciucholandów, to kiedyś tam chodziłam, ale później już mi się nie chciało. Poza tym za każdym razem po wychodzeniu z niego towarzyszył mi jakiś dziwny rodzaj wstydu, że już na nic innego mnie nie stać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wygodne to nie wygodne, nie wiem jak to opisać. Bo generalizowanie, że obcasy są nie wygodne jest trochę mylne. W tej kategorii też bywają buty, że można w nich chodzić bez problemu. Choć zgadza się, że właściwie większość tych wysokich jest ciężka do zniesienia na dłuższą metę. Umówmy się, że nie wygodne, to te co nie dają komfortu noszenia, bez wymieniania ich dokładnie ;)
    Ja też uwielbiam legginsy. Tu bezsprzecznie można je nazwać wygodnymi :) Polubiłam też sukienki, choć jeszcze nie mam ich dużej kolekcji. Mam w planach kupić chociaż jedną, może tą maxi, ale jak dalej tak pójdzie to się lato skończy :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wizytę, cenne uwagi i wszelakie opinie. Pozdrawiam :)