niedziela, 23 października 2011

Będę się usprawiedliwać

Te z Was, które zaglądają do mnie od początku wiedzą, że najpierw w tytule bloga było "Ubrania, jedzenie, joga". Taki był zamysł, ale okazuje się, że Napoleonem nie jestem i z trudem przychodzi mi angażowanie się w wiele rzeczy na raz.
Kiedyś była joga. Najsilniejsze działanie miała przez 3 miesiące.
Potem nie był nic i jak założyłam ten blog zaangażowałam się tylko w niego. Z zamysłu okazało się, że tylko skupiam się na ubraniach. Minęły 3 miesiące. Rozkapryszone dziewuszysko zaczęło się nudzić i szukać nowych podniet.
Wygląd który akceptowałam, jeszcze za sprawą tego bloga - jak co chwile oglądałam swoje fotki - całkiem stał mi się obojętny a raczej przyzwyczaiłam się do niego w pełnej rozciągłości i bez żadnych zastrzeżeń. No i niby gitara. Pogodziłam się z faktem wyglądu i powinnam być happy. A tu "Zonk". Zaczęła mi przeszkadzać waga. Więc co, zaczynam się odchudzać. Tffu nie lubię tego słowa zresztą tak samo jak dieta, ale czasem trzeba użyć. Choć właściwsze tu jest słowo "dochudzać", które nie występuje w polskim słowniku, ale nie o tym miało być. Na szczęście do takich samych wniosków doszła Haneczka i założyłyśmy ponownie własną grupę wsparcia. A w dobie internetu, to gdzie najlepiej się wspierać... założyłyśmy blog Back to the Thin czyli Powrót do szczupłości podejście nie wiadomo które. I bywa różnie. Ale o tym też nie miało być.
Teraz pochłania mnie tamta działalność. Znów na dobre wróciłam do jogi co już zajmuje sporo czasu. Nagle trzeba czasem coś ugotować. Tutaj zdziwią się mamy pracujące na cały etaty, wychowujące ileś tam dzieci, dla których gotowanie jest nijako dokładką, czymś co robią machinalnie w ciągu dnia. Dla mnie to wyzwanie. Nigdy w życiu nie gotowałam. Jadłam albo gotowe fast foody albo gotował zawsze mój mąż. Jednak "takich świństw" to on nie będzie jadł i tym bardziej robił, więc musiałam zakasać rękawy. Coś co dla kogoś jest oczywiste mnie zajmuje relatywnie więcej czasu.
Np wczorajsze przygotowanie obiadu razem z jedzeniem zajęło mi dwie godziny, po to żeby zjeść takie zwykłe coś:

Nie chcę jednocześnie, zamykać tego bloga, bo też dostarcza mi dużo radości i polubiłam osoby odwiedzające i zostawiające komentarze. Chcę tylko, żebyście wiedziały, czemu wpisy tutaj pojawiają się rzadziej. Do tego nie lubię robić zdjęć w domu. Zresztą czytam to samo zdanie u sporej części z Was. I suma summarum jest jak jest.

A żeby było coś z ubranka będzie trochę dziwna fotka. W gorącym okresie jak mam dużo obowiązków sprzątania a jednocześnie nie ma upałów wskakuję w dres. I w trakcie tych nieprzyjemnych czynności w tym nietwarzowym wdzianku niniejszym pokazuję się ludzkości :)
Czy Wy jeszcze czasem używacie takiego przeżytku jest dres?














16 komentarzy:

  1. Dres fajny jest ;) ja to w ogóle po domu chodzę zwykle w jakimś takim dresie czy czymś podobnym ;) A że masz mało czasu na dodawanie postów tutaj, to ja bardzo dobrze rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. W USA z tego co widze to dres jest czesto strojem 'wyjsciowym' i ludzie chodza tak ubrani na ulice czy do sklepu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W dresie wyglądasz całkiem dobrze ja mieszkam na wsi mam ogródek , psy, kota no i oczywiście piece w których trzeba palić. tak więc dres nie zastąpiony jest. Bardzo podoba mi się poprzedni post świetne to futerko i świetnie w nim wyglądasz, a co do diety życzę powodzenia i wspieram Cię całym sercem albo ciałem będzie więcej. Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Granatowy dres i żółte rękawiczki...podoba mi się ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. właśnie siedzę w dresie :) zakupiłam sobie kiedyś spodnie dresowe marki adidas (ale w outlecie, bez przesady), żeby się lansić na siłowni (bo to burżujski klub był), ale teraz lecą mi trochę z tyłka już i przemieszczam się w nim tylko po domu :) dresik we własnych czterech kątach to najlepsza sprawa!
    a za odchudzanie też zabrałam się niedawno - idąc za ciosem po grypie, która zredukowała mi na pewien czas apetyt :) mam nadzieję że do sylwestra coś z tego będzie :) trzymam kciuki i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. KOchana dres to moja druga skóra:D

    Trzymam za Was kciuki dziewczyny. Jeżeli taki pochłaniacz słodyczy jak ja dał rade zejść dwie dychy na wadze to Wam też musi się udać.

    Ślę pozdrowienia:)
    TOT:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za wyrozumiałość :)Dzięki za wsparcie, póki mam zapał, przyda się, a na ile tego pierwszego wystarczy to się okaż.

    Tattwa, same spodnie dresowe się nie liczą ;P Na siłownie czy też i ja na jogę same wkładam. Chodzi mi o pełny mundurek, bo wydawało mi się, że już nikt tak nie chodzi nawet w domu w tych czasach. Ale widzę, że nie jestem osamotniona w jego noszeniu :)A Ty jaką metodę odchudzania wybrałaś po tej grypie?

    TOT Gratulacje! A cóż żeś uczyniła by poskromić tę słodyczo-manię i tyle schudłaś?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja nie mam dresu:(( Obiecuję sobie od dawna nabyć, ale zawsze kończy się na czymś innym! Odchudzanie, to mordęga i trzeba mocna wziąć się w garść, więc powodzenia i wytrwałości życzę!!! Miałam taką koleżankę, która całe życie się odchudzała i polegało to na tym,że kupowała w aptece jakieś MEGA REWELACYJNE tabletki wspomagające ten proces, przy czym z góry informowała,że sportu uprawiać nie ma zamiaru! Zajadała się kebabami, pizzami, batonami i dziwiła się czemu waga pokazuje więcej zamiast mniej:))) Więc takiego podejścia nie polecam:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Przerzuciłam się na owoce w każdej postaci i teraz mam manie na ich punkcie. Oprócz tego musiałam sobie poprzestawiać w głowie żeby nie odreagowywać całego dnia przy lodówce;) Zaczeło mi się tak jak u Tattwy-wykorzystałam anginę żeby wystartować.

    TOT

    OdpowiedzUsuń
  10. Powodzenia zatem w twej walce! Ja też się zbieram za trochę odchudzania, jakoś tak zawsze mnie bierze jesienią!

    A co do dresu to nie posiadam, jednak w domu chodzę niemal zawsze w legginsach, grubych skarpetach i długich bluzkach, więc wyglądam mało korzystnie (zważywszy na moją figurę) :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Tyle tu wątków, że pozwolę sobie wypunktować komentarz:
    1. Przede wszystkim powodzenia w diecie - jeśli tylko to rzeczywiście coś, czego potrzebujecie, obyście obie wytrwały w swoim postanowieniu, i oby wiodło się wam z nowym blogiem :)
    2. Zachwyciło mnie spostrzeżenie o 'dochudzaniu' - zaiste, nasz język i w tym wypadku wykazuje brak logiki! Będę to rozpowszechniać wśród znajomych, może krok po kroku coś zmienimy ^^
    3. Jedzonko bynajmniej nie wygląda zwyczajnie, 'takie świństwa' to stwierdzenie co najmniej krzywdzące.
    4. Powodzenia także w kontynuowaniu tego bloga, ja z kolei polubiłam prowadzącą ;)
    5. Dresu nie używam, najbardziej lubię sprzątać w czarnej tiulowej spódnicy - myślę, że jest praktyczniejsza od dresu, wystarczy ją potrzeć i już jest czysta :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Powodzenia życzę i mocno trzymam kciuki, aby się udało jak najdłużej! Każdy spadek dobry dla zdrowia :)
    Dresu całego nie mam, jedynie spodni dresowych kilka par :) Jeden kupiłam w decathlonie chyba za 35zł! Niska cena a na mój duży tyłek weszły i całkiem znośnie w nich wyglądam ;) niestety zahaczyłam o coś na działce i zrobiła się dziura, więc teraz są to spodnie "po domu" ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, to ścieranie kurzu masz gratis. Gdzie się nie obrócisz tam coś "zmieciesz":D Fajnie, muszę spróbować:D

    TOT

    OdpowiedzUsuń
  14. Sivka Dziękuję. Takie odchudzanie też przerabiałam jak Twoja koleżanki, tym razem mam nadzieję, że będzie lepiej :) A dresu może się jeszcze "dorobisz" ;)

    TOT ale mam nadzieję, że nie taką obsesję, że tylko nimi się żywisz? :)

    Ramonies - Dziękuję i Tobie też powodzenia choć jak dla mnie to nie wiem z czego Ty się będziesz odchudzać :)

    Królewna - Również dziękuje. Z tą spódnicą tiulową to fajny patent. A zgłosiłaś już to do biura patentów ;)

    Mili - Dzięki. Po domu też przydatne, a na pewno i bez dziury kiedyś będziesz miała ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. MICa czy ten twoj drugi blog da sie jakos obserowac?nie znalazlam na nim ikonki Obserwuj, a chetnie pokibicowalabym w dietce, sama tez staram sie schudnac. Jeszcze kilka lat temu wazylam 20 kg mniej...

    OdpowiedzUsuń
  16. Sikora, dodałam już zwyczajowe "obserwatorzy" więc jak masz ochotę obserwować to serdecznie zapraszam.

    I jakie to są te starania by schudnąć (nie wyobrażam sobie Ciebie 20 kg temu :)). Jak byś coś napisała, ale może na tamtym blogu, żeby już tutaj tematów nie mieszać :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wizytę, cenne uwagi i wszelakie opinie. Pozdrawiam :)