"Wiosna Panie sierżancie!"
Pogoda za oknem i ostatni mój stan kryzysowy zaowocowały, że szybko, natychmiast, od razu wręcz musiałam dokonać jakiejś drastycznej zmiany. A co ja mogę zmienić szybko i drastycznie? Oczywiście owłosienie na głowie (innego nie widać to nie było sensu ;-) i nie nie miało by aż takiego wpływu terapeutycznego :-0)
Zdarzało mi się już jasnych na ciemne i odwrotnie. W młodości przerobiłam wiele kolorów i fryzur. Baa "odkryłam", że fryzura miała związek z tym czym aktualnie interesowałam.
Za czasów jogi, wygląd nie miał znaczenia, nie zwracałam uwagi na ciuchy. I wtedy była fryzura "na zapałkę", nie zawracałam sobie głowy kolorem (były jakieś resztki po poprzednich szaleństwach na końcach.
Za czasów bloga, zaczęłam się interesować wyglądem. Kombinowałam jak koń pod górkę. Parę lat temu trafiłam do stylistyki i świetnego fryzjera. Efekty można było oglądać na bieżąco. Moim faworytem były wtedy fioletowe włosy z czerwonymi refleksami na grzywce.
Mogłabym tak długo, ale po co... Zresztą na górze strony, tez widać jakieś tam eksperymenty "fryzowe"
Jedynie, dla przypomnienia wstawiam, zdjęcie z "metamorfozy" i ulubiona fotkę, przypominając, też blond jaki wynikł gdzieś po drodze...
Pod wpływem stylistki starałam się trzymać zimnych kolorów wedle typu urody itd. I o ile z fasony korzystne dla figury szybko zamieniłam na swoje ulubione w których się dobrze czuję (ciągle wychodząc z założenie, że komu się nie podoba niech nie patrzy). O tyle, z zimnym kolorem włosów, trzymałam się bardzo długo. No i ten nieszczęsny impuls, który naszedł mnie ni stąd ni zowąd kierowany zrobieniem czegoś na przekór, powiedzmy "czegoś szalonego jeszcze póki mogę" , zaowocowało tym co mam obecnie na głowie. Nadmienię, że bałam się z tym pomysłem pójść do mojego fryzjera (poprzednio się namęczył, żeby zdjąć ciemny kolor wynik innych eksperymentów) więc odwiedziłam nowe miejsce. Do sedna. Jestem teraz taka "Wiewióra: :-P